Witold Gadowski Witold Gadowski
1223
BLOG

Rosyjskie UFO nad Polską

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 22

Polska jest szpiegowana! Po prostu zbladły mi policzki i roztrzęsły się łydki!.

Wielkie nieba: „Gazeta Wyborcza” wykryła rosyjski samolot szpiegowski, który podobno śledził ćwiczenia wojsk rakietowych na poligonie w Wicku, ależ skandal!

I co oni tam wyśledzili? Tajemnice niesłychane...

Polskie wojsko jest tak nasycone rosyjską agenturą, że w prawie każdym związku taktycznym są oficerowie, o których nawet ich koledzy mówią, że „pracują dla Ruskich”, a tu „Wyborcza” odkrywa szpiegowski samolot.

W Polsce działa ponad pięćdziesiąt firm założonych przez SWR i GRU. Zwykle są to małe firmy handlowe, spedycyjne, są wśród nich jednak i takie które kooperują z najlepszymi polskimi ośrodkami badawczymi. Rosjanie od dawna penetrują krakowską Akademię Górniczo – Hutniczą i Wojskową Akademię Techniczną.

Półtora roku temu rozmawiałem z Jurijem Felsztyńskim. Jurij był zdziwiony, ze nie wiem kto w Polsce może działać dla Rosji.

-        Wsie poputcziki. Sotni ludiej – grzmiał.

-        Chcesz kogoś złapać to po prostu analizuj co robi. Zobacz kto pracował razem z Putinem w Petersburgu. Kto z Polaków wtedy z nim współpracował? – taki zadał mi rebus.

Kilka lat temu ten ktoś lobbuje na rzecz interesów KazMunayGaz przy staraniach o zakup Rafinerii Gdańskiej.

Ten sam ktoś oskarża atakuje mnie w programie telewizyjnym, zaraz po tym jak opublikowałem tekst o pewnym wycinku działania rosyjskiej agentury w Polsce (tekst poniżej).

Kto to? Biznesmen, sportowiec i lobbysta (nie znam rosyjskiego słowa).

Ja również zadam wam zagadkę:

 To ktoś kto właśnie może swobodnie podróżować po świecie.

 

Od wielu tygodni ze Śląska napływają informacje o niespotykanej dotąd aktywności rosyjskiej agentury w kopalniach. Rosjanie pieczołowicie dokumentują wszystkie polskie posunięcia w dziedzinie energetyki.

Kilka lat temu Zarząd IIA ABW w ostatniej chwili ostrzegł rząd przed koncepcją sprzedaży dużego pakietu akcji Orlenu dla zagranicznego inwestora, za którym w istocie stali Rosjanie.

 

Polscy dziennikarze rozmawiają z byłym oficerem SWR Trietiakowem i nie pytają go o agenta noszącego pseudonim „Profesor”, który do niedawna działał w dyplomacji i w Urzędzie Ochrony Państwa.

Były rzecznik Samoobrony Mateusz Piskorski udziela wywiadu rosyjskiej państwowej telewizji. Dzieje się to w gruzińskim miasteczku, które w czasie wojny Rosyjsko – Gruzińskiej zajęły wojska rosyjskie. Prześledźcie „karierę” Piskorskiego i zobaczycie ile tropów prowadzi wprost do Moskwy.

Kim był generał Tadeusz Wilecki, którego na prezydenta lansował Roman Giertych?

Gdzie jest teraz rosyjski konsul, który pracowicie kompletował dokumenty dotyczące Krakowskiego Okręgu Wojskowego?

Jakie do dziś życiorysy maja attache handlowi i wojskowi w naszych ambasadach?

Ja tylko, jak zwykle, pytam.

„Gazeta Wyborcza” wykryła niezwykły akt szpiegostwa.

Czyżby coś trzeba było zakrzyczeć, ukryć?

 

Swoją drogą to chyba pierwszy przypadek „szpiegomanii” „Wyborczej”.

Dotychczas Adam Michnik przyjaźnie jeździł do Moskwy i bezlitośnie kpił z nawiedzonych „szpiegomanów” i „rusofobów”.

 

Poniżej publikuje, bez zmian, tekst o jednej z rosyjskich siatek działających w Polsce. Opublikowałem go trzy lata temu. Czy myślicie, że ktoś zareagował?

 

Jest rok 1992 firma „Proxy” przedstawiła polskiemu ministerstwu przemysłu raport na temat stanu przemysłu stalowniczego i zbrojeniowego. Wykonany rok wcześniej na zlecenie ówczesnej minister przemysłu Henryki Bochniarz raport zdążył już wzbudzić wiele kontrowersji. Nigdy jednak w jego kontekście nie pojawił się wątek szpiegowski.

Pewnego gorącego dnia 1992 roku oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, nazwijmy go kapitanem Mazurkiem, odbiera szyfrogram i otrzymuje niepokojący sygnał – raport firmy „Proxy” wraz z jego tajną częścią został zaoferowany do sprzedaży przedstawicielom wywiadu Izraelskiego. Trwają właśnie uzgodnienia do do ceny za to opracowanie a zwłaszcza za tajną część raportu pokazującą zaawansowanie technologiczne i stan finansowy zakładów zbrojeniowych Mesko.

 

Niewygodny raport

 

Wółpracownik Mazurka z kręgów rosyjskiego wywiadu podaje drobiazgowe szczegóły spotkań pomiędzy przedstawicielami „Proxy” a agentami Mossadu. Mazurek uruchamia działania operacyjne. Spotkania Polaków i wysłanników Mossadu są precyzyjnie dokumentowane, powstaje kilkanaście taśm z nagraniami i archiwum fotograficzne.

Mazurek pisze raport na temat sprzedaży tajemnic polskiego przemysłu zbrojeniowego agetnom obcego wywiadu. W raporcie kapitana znajdują się także opisy kontaktów przedstawicieli firmy „Proxy” ze niemieckimi służbami specjalnymi.

- Raport opatrzyłem klauzulą pilne i natychmiast wysłałem do Warszawy, do naszej centrali – wspomina po latach Mazurek.

Z jego informacji wynika także, że ówczesny szef firmy „Proxy” od końca lat osiemdziesiątych był w zainteresowaniu Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych a po 90 roku nadzór nad nim przejęły Wojskowe Służby Informacyjne.

 Mazurek do dziś nie może zrozumieć jak człowiek pozostający pod stałym nadzorem służb mógł swobodnie handlować tajemnicami polskiego przemysłu z agentami Mossadu.

Jaka była dalsza droga „raportu Mazurka”?

Według informacji oficerów, którzy znali ustalenia naszego kapitana ściśle tajny raport trafił do warszawskiej centrali WSI i stamtąd został natychmiast przesłany na ręce Jerzego Koniecznego ówczesnego szefa Urzędu Ochrony Państwa. UOP nie podjęło żadnych działań w sprawie ujawnionych przez Mazurka transakcji. Raport zaginął i nikt nie zbadał nawet związków z tą sprawą osób , które później znalazły się na czołówkach gazet jako znani politycy, biznesmeni i lobbyści.

Brak działania nie przeszkodził także Jerzemu Koniecznemu, w grudniu 1995 roku objął fotel ministra spraw wewnętrznych w rządzie Józefa Oleksego.

Poszukiwania raportu kapitana dziś nie przyniosą większego skutku. Wyparował bowiem zarówno z centrali służb wojskowych jak i z biur kontrwywiadu cywilnego

 

Diamentowa ekipa

 

W tekście „Milczenie owiec” wymieniłem kilka firm i postaci z Warszawy, Poznania, Szczecina i Moskwy. Wszystkie te osoby powiązane były ze sobą faktem świadczenia usług dla rosyjskiego GRU. Na tych miastach nie kończy się jednak misternie rozpleciona nad Polską sieć.

Rok 2001, senne lato w Krakowie. Na ulicy Siewnej, na obrzeżach mista uwija się kilku postawnych mężczyzn. Obserwator, który zainteresowałby się gwarem wokół jednej z otoczonych ogrodem willi, zapewne usłyszałby, że mężcyźni mówią do siebie po rosyjsku. Praca idzie im nadzwyczaj sprawnie a polecenia krępego mężczyzny wykonują nadzwyczaj sprawnie. Przenoszą jakieś pudła i segregatory, sprzęt komputerowy.

 Postronnego obserwatora jednak nie było i nikt nie zainteresował się działalnością nowej krakowskiej firmy o nazwie „Classic D” spółka z ograniczoną odpowiedzialnością (pełna nazwa tej firmy do wiadomości redakcji). Firma z Sadowej błyskawicznie rozwinęła intrygującą działalność. Nawiązała wiele cennych kontaktów z osobami dobrze ulokowanymi w polskiej gspodarce. Stała się jednym z filarów składającego się wówczas z trzech firm konsorcjum firm handlujących z Rosją.

Uważny czytelnik zada jednak w tym miejscu pytanie co w tym dziwnego, że na Sadowej Rosjanie zakładają jakąś firmę. Takich firm w Polsce działa dziesiątki. Tak, ale nie każdą z nich kieruje były wysoki oficer Specnazu i nie każda z nich ma znakomite kontakty z siatką byłych współpracowników Stasi w Niemczech i Bułgarii.

Nasza „Classic D” takie właśnie zalety posiadała. Na jej czele od powstania stanął pułkownik S., czerstwy, krępy mężczyzna po czterdziestce.

 Zwyczaje naszego pułkownika są dość monotonne, codziennie wczesnym rankiem przebiega około dziesięciu kilometrów, następnie po odświeżeniu się i przebraniu w garnitur składa wizytę konsulowi rosyjskiemu a potem udaje się na kilka spotkań na Akademii Górniczo – Hutniczej.

Pierwszą dużą transakcją jaką wykonała w Krakowie firma pułkownika S. była sprzedaż dużej ilości selenu z Rosji do Niemiec. Gwarancji na tą transakcję udzielił bank z Kazachstanu jednak nie bezpośrednio a poprzez swoją filię w Turcji.

 Niemiecki kontrachent nie był zadowolony z jakości selenu dostarczonego przez firmę „Classic D”.

Pułkowni S. wykonał więc kilka pilnych telefonów i pierwiastek był dodatkowo czyszczony w jednym z laboratoriów we wschodnich Niemczech. W niewielkiej willi na przedmieściach tym razem Berlina.

Dziwnym zbiegiem okoliczności prywatne teraz laboratorium za czasów NRD należało do Stasi.

W 2002 roku większość transacji firmy „Classic D” była zabezpieczona wekslami mówiącymi o tym, że założyciele firmy są właścicielami fabryki aluminium w Kazachstanie.

W 2003 roku nasza firma miała plany aby otworzyć... szlifiernie diamentów na granicy polskko – niemieckiej. Do realizacji tych zamierzeń jednak nie doszło bowiem firma na pewien czas musiała zamrozić swoją działalność.

 

Bawełna nasączona ropą

 

„Classic D”, jak wynika z rejestru handlowego, jest firmą zajmującą się eksportem i importem. W zakres jej zainteresowań wchodzą węgiel, ropa, diamenty, bawełna i rzadkie pierwiastki. Odnalazłem jednak poszlaki mówiące o tym, że firma pułkownika S. bardzo interesowała się prywatyzacją Rafinerii Gdańskiej. Jej przedstawiciele wykonali nawet szereg opracowań, które mogłyby ułatwić zakup rafinerii. Jak twierdzą moi informatorzy firma przekazała te opracowania Łukoilowi..

W 2003 roku w Polsce rozpoczyna się wielka awantura o ropę. Mnozą się publikacje na temat „mafii paliwowej”. Działalność rozpoczyna sejmowa komisja do spraw zbadania afery Orlenu. W tym samym czasie biura na ulicy Sadowej gwałtownie pustoszeją. Wywiezione zostają z nich komputery.

Kilogramy materiałów i ekspertyz, które dotąd zawalały półki w pomieszczeniach firmy gdzieś się ulatniają. Ulatnia się także ekipa pułkownika S.

 

Wskrzeszenie

 

Styczeń 2006 roku na alejkach Parku Jordana w Krakowie pojawia się niewysoki, krępy biegacz. Równocześnie w pomieszczeniach znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Klubu Garnizonowego na ulicy Zyblikiewicza w Krakowie trwają prace remontowe.

 W świeżo wyremontowanych pokojach znów zaczyna rozbrzmiewać język rosyjski. Na Zyblikiewicza pojawia się elegancki pułkownik S. Tym razem jednak zainteresowania odrodzonej firmy :”Classic D” są diużo bardziej konkretne.

Segregatory na Zyblikiewicza pęcznieja od profesjonalnych opracowań na temat stanu finansowego polskich kopalń węgla kamiennego. Pułkownik S. z pasją kolekcjonuje także informacje na temat technologii stosowanych przez polskie górnictwo i powiązań kapitałowych polskich spółek węglowych. Pasja poznawcza pułkownika S. nie jest jednak li tylko platoniczna. W kilku pokojach na Zyblikiewicza trwają bowiem studia nad technologiami produkcji syntetycznego paliwa z węgla.

 „Classic D” dysponuje aktualnymi informacjami na teamt światowych tendencji w tej materii. Co ciekawe na bieżąco dysponuje także wynikami badań zespołu naukowego z AGH, który prowadzi zaawansowane eksperymenty nad uzyskiwanie paliwa z wydobywanego na Śląsku surowca.

Istnieje nawet poszlaka mówiąca o tym, że opracowania AGH na ten temat były przez „Classic D” kupowane i przez pewne osoby potajemnie kopiowane i wynoszone z bydynków AGH.

Równocześnie na biurku pułkownika S. lądują tajne raporty na temat kondycji ekonomicznej poszczególnych kopalń i struktury ich wierzycieli.

 Analitycy „Classic D” piszą raport na temat możliwości przejęcia sześciu polskich kopalń.

 W raporcie rozważane są warianty przejęcia ich bezpośrednio przez kapitał rosyjski ( na drodze wykupienia długów bądż też na drodze prywatyzacji) lub też przejęcia przez kapitał zachodni, w którym rosyjskie pieniądze będą co prawdy grały główne skrzypce ale oficjalnie nie będą widoczne.

Pracami „Classic D” bardzo interesował się pewien rosyjski konsul. Był on także specjalistą od zbierania informacji na temat II Korpusu Wojska Polskiego, którego dowództwo stacjonuje w Krakowie.

Konsul X właśnie jednak zakończył swoją misję w Polsce.

Wraz z odejściem konsula opustoszały na powrót biura firmy „Classic D” w Krakowie.

 

Wszystkie te opowieści możecie państwo potraktować jako wytwór chorej wyobraźni autora, który zbyt wiele naczytał się marnej literatury szpiegowskiej. Autor sam siebie tak traktował dopóki nie spotkał pułkownika S., nie podejrzał biur „Classic D” i nie widział kilku innych intrygujących szczegółów. Ta historia toczy się pod naszym nosem..

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka