Witold Gadowski Witold Gadowski
632
BLOG

Watergate, czyli lanie wody...

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 57

Jak świat długi i szeroki biednym studentom dziennikarstwa wbija się do głów, że najsłynniejszymi dziennikarzami śledczymi była para dwudziestokilkuletnich napaleńców z działu miejskiego „Washington Post” – Bob Woodward i Carl Bernstein.

Uczy się tych nieskażonych, młodych ludzi o tym jaką to heroiczną rzecz sprawili ci reporterzy.

 Oto nasi herosi przy okazji afery związanej z przyłapaniem włamywaczy w siedzibie sztabu demokratów - biurowcu„Watergate”, przez rok publikowali pikantne szczegóły kompromitujące prezydenta Richarda Nixona, aż w końcu doprowadzili tegoż Nixona do abdykacji.

Obaj młodzieniaszkowie stali się ikonami dziennikarskiej niezależności i rzetelności.

A ja powiem krótko, - Woodward i Bernstein, za "Watergate", zasłużyli co najwyżej na nagrodę – Hieny Stulecia.!!

Tak, tak…nie wymazywać drogie dziatki!

Wiem, że dla was Nixon i „Watergate” to prehistoria, ale dlaczego ciągle nakazują wam modlić się do Woodwarda i Bernsteina, ślicznie uosobionych w kreacjach Roberta Redforda i Dustina Hoffmana w głęboko nieprawdziwym filmie „Wszyscy ludzie prezydenta” Alana J. Pakuli.

Woodward i Bernstein zgarnęli wszystkie liczące się nagrody i na stałe weszli na karty podręczników dziennikarstwa.

Dziś podręczniki te należałoby niezwłocznie polać benzyną i spalić!

Bezczelniejszej hucpy jak żyje nie widziałem, oczywiście poza polskim rynkiem, ale tu królują wytwory tak haniebnych praktyk, że nawet spluwać nie ma na co.

Amerykanów traktuję z pewną doza powagi, więc i moje oburzenie, na haniebna szopkę z aferą „Watergate” w tle, jest większe.

Kim byli Woodward i Bernstein, niestety tylko i wyłącznie narzędziami w brudnej grze służb specjalnych.! (Dla porządku dodam, że piszę o ich największym "osiągnięciu" i nie zajmuje się późniejszymi losami).

Dziennikarzami skutecznie manipulował, po pewnym czasie za ich wiedzą i zgodą, wiceszef FBI Mark Felt. To on był słynnym „głębokim gardłem”. Obaj dziennikarze z własnej inwencji nie ustalili nic, dosłownie, literalnie nic! co nie pochodziłoby z gardła lub archiwum Felta.

Felt mógł im wmówić nawet i to, że Nixon spółkował z krokodylami. Był jednak na to zbyt rozsądny i używał swoich „narzędzi – panów WiB” sprytnie.

Dlaczego tak czynił?

Otóż nasz przerośnięty ambicjami Felt oczekiwał od Nixona, że mianuje go szefem FBI po smierci Edgara Hoovera. Tak się jednak nie stało, więc zawistny urzędas znienawidził prezydenta i poszukał dziennikarzy, którymi mógłby skutecznie manipulować.

Felt przez rok ujawniał zawartość akt sporządzonych na rozkaz Edgara Hoovera, zawierających wszelkie wpadki Nixona i jego ekipy.

W czasie gdy Felt, posługując się dziennikarzami, realizował swoją vendettę, Hoover już nie żył, a jego zastępca i kochanek Clyde Tolson podał się do dymisji po śmierci pryncypała - oblubieńca.

Przez długie miesiące Felt bezkarnie szarogęsił się w FBI i gromadził wszelkie haki na znienawidzonego prezydenta..

I co, w świetle takich faktów, dalej jesteście skłonni bić pokłony przed Woodwardem i Bernsteinem?!

Jeśli tak to …wynoście dalej na piedestał dziennikarzy XYZ (wstawcie sobie nazwiska słynnych „śledczych”), ale mnie już nigdy nie zawracajcie głowy określeniem „dziennikarz śledczy”.

W naszym kraju brzmi to wyjątkowo niesmacznie.

I wcale nie dziwię się dziennikarskiej dziatwie studenckiej, że nagradza "mediatorami" wytwory plastikowej, gruboskórnej manipulacji – która pogardziłby nawet nieboszczyk Mark Felt.

Warto dziś, przed gorączką wyborów wszelakich, przypominać historię panów W i B.

Wielu polityków, a co gorsza oficerzyn służb wszelakich, obupłciowych, chętnie przystroiłoby się bowiem w piórka syfoniastego Felta.

Ja jestem prostym reporterem, czasem bywam reportażystą, ale traktuje swoją profesję poważnie i marzę o tym, żeby ona spoglądała na mnie z podobnym nastawieniem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka