Witold Gadowski Witold Gadowski
1427
BLOG

Na przykład Maxwell...

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 44

Ta historia chodzi mi po głowie od dawna. Głowię się nad odpowiedzią na pytanie: jaki wpływ na dzisiejszą polską rzeczywistość miały sprawy „FOZZ” i działalność magnata medialnego Roberta Maxwella.

O FOZZ ie napisano już tak dużo, że nie będę nawet przypominał jego historii (zainteresowani mogą poczytać fozzowskie wątki w beletrystycznej książeczce pt „Wieża komunistów”, którą od czasu do czasu publikuje na portalu netbird.pl. Znalazł się już nawet odważny wydawca hi hi), warto natomiast chwilę zatrzymać się przy postaci Maxwella. Co prawda wielu czytelników obruszy wspomnienie dziwnego Anglika, ale ponieważ zakończył żywot niemal dwadzieścia lat temu, wyjaśnię powód mojego zainteresowania.

Na koniec postaram się ułożyć łamigłówkę z FOZZem, Maxwellem i „najlepszą telewizją” w tle.

Chronologicznie najwcześniej w tej historii pojawia się Robert Maxwell. Według izraelskiego agenta Ariego Ben Menasche (najbliższego współpracownika Maxwella) w 1985 roku Maxwell odwiedził Warszawę i został tu po królewsku przyjęty przez Wojciecha Jaruzelskiego. Na Okęciu rozścielono mu do stóp czerwony dywan.

Rezultatem tej wizyty było uruchomienie hurtowej sprzedaży polskiej broni m.in. do Iranu. Maxwell działał w tym wypadku jak pośrednik starannie maskujący udział PRL – u w tym procederze. Sprzedał też polskim służbom program „Promis”, który dzięki wbudowanej tam tajnej bramce, umożliwił Mosadowi inwigilację działań polskiego MSW (obok „szczurzego śladu” to kolejny trop wskazujący na fakt, że służby PRL – u były na szczęście skutecznie inwigilowane przez izraelski wywiad. Działo się tak dlatego, że w doktrynie „Układu Warszawskiego” PRL miała być bezpośrednim wrogiem państwa żydowskiego /Stara carska zasada napuszczania podbitych ludów na Żydów, po to aby te nacje nigdy nie porozumiały się przeciw wspólnemu ciemiężcy/.

Brytyjski magnat medialny podjął się także (co ważne dla naszej historii) prania brudnych pieniędzy poprzez polskie banki, oraz nieoficjalnego inwestowania pieniędzy nomenklatury m.in. w ulubionym przez PRL – owskie służby wojskowe Luksemburgu.

Robert Maxwell, a właściwie Jan Ludvik Hoch, urodził się w 1923 roku w miejscowości Slatinskie Doly, wówczas należącej do Czechosłowacji, dziś Sołotwino (na wikipedię wkradł się w tym miejscu błąd) na Ukrainie.

Jako jedyny ze swojej licznej rodziny ocalał z Holocaustu. Od wczesnej młodości związał się z brytyjskimi służbami specjalnymi. W 1951 roku, zakupił brytyjskie wydawnictwo Pergamon Press.

W latach 1964 – 1970 był posłem Partii Pracy w brytyjskim parlamencie. Założył Maxwell Comunication Corporation.Był współudziałowcem Agencji Reutera, posiadał stacje telewizyjne i wykupywał udziały w wielu gazetach.

W 1988 roku został nawet doktorem honoris causa Uniwersytetu Adama Mickiewicza.

Znany magnat medialny miał także drugą twarz: prowadził rozległe interesy z obergangsterem Semionem Mogilewiczem, odwiedzał potajemnie szefa KGB Jurija Andropowa i przyjaźnił się z Władimirem Kriuczkowem, wydał Mosadowi słynnego Mordechaja Vanunu (człowieka który ujawnił światu sekrety izraelskiej bomby atomowej) oraz – uwaga – uczestniczył w naradach wysokich oficerów komunistycznej bezpieki na temat kształtu gospodarki po ewentualnym upadku najlepszego z systemów.

Obok Polski prawdziwym królestwem Maxwella była rządzona przez Todora Żiwkowa Bułgaria. Tu razem z premierem Łukianowem zaaranżował transfer z Sofii do rajów podatkowych kwoty ponad dwóch miliardów dolarów.

Blisko związał się także z biznesmenem – bandytą Ilią Pawłowem, który prowadził interesy pod dyktando bułgarskiej bezpieki DS. 

Bułgarzy przynajmniej oficjalnie przyznają dziś, że wszystkie firmy z udziałem kapitału zagranicznego, założone w tym kraju po upadku reżimu komunistycznego, zostały opanowane przez bezpiekę!

 W Polsce oczywiście zakładali je jedynie uczciwi i przedsiębiorczy ludzie – czyści jak w „krysztale pomyje”.

Fakty, które podaje można łatwo sprawdzić w publikacjach Gordona Thomasa, Udo Ulfkotte, Mishy Glenny czy Victora Ostrovsky ego.

To co napisze teraz to tylko pewna śmiała koncepcja, którą możecie wpisać na poczet bujnej wyobraźni autora.

Po przeprowadzeniu kilku istotnych rozmów i obejrzeniu paru smakowitych kwitów, w mojej głowie urodziła się taka oto chora koncepcja:

Maxwell zaraził władze schyłkowego PRL – u ideą bezkarnego prania brudnych pieniędzy i był jednym z ojców ideowych FOZZ. Co prawda twierdził, jak wspomina Menache, że Polska „jest jeszcze jednym wrzodem na jego dupie”, to jednak całkiem poważnie zasmakował pieniędzy z polskiej broni (gdy w Polsce zabrakło towaru polscy oficerowie z II Zarządu Sztabu Generalnego kupowali dla niego rakiety w Korei Północnej).

Maxwell pokusił się więc także o zorganizowanie władzom PRL – u sieci pralni wykradanych polskiej gospodarce pieniędzy, tak aby wracały do kraju jako kapitały prywatnych przedsiębiorców. Sam też solidnie przy tym okradał komunistyczne kraje.

Powtarzam - prawdopodobnie właśnie pod wpływem rozmów z Maxwellem powstał pomysł utworzenia FOZZ. Wskazuje na to ślad przelewów pieniędzy przez Luksemburg.

To Maxwell nauczył polskich wojskowych swobody poruszania się po systemie bankowym tego państewka. – Prawda Panie Grzegorzu Ż? –

Maxwell pokazał także komunistom jak wielkie korzyści można czerpać z inwestowania w sferę medialną a szczególnie telewizje. Dzięki niemu zrozumieli, że telewizje mogą im umożliwić ucieczkę od stryczka i tryumfalny powrót. Człowiek jako „Augentiere” podlega przede wszystkim wizualnej indoktrynacji. Wiedział to już Lenin dając wytyczne Dowżence. Proszę potem sprawdzić jakie pieniądze i przez kogo popłynęły w kierunku firmy, która dziś operuje wspaniale nowoczesną i pouczającą Polaków o istocie europejskości i gospodarki rynkowej telewizji. – Prawda Panie Weinfeld? –

Luksemburg, Dusseldorf, Monaco i Monte Carlo – jak przyjemnie trawi się tam owoce rynkowego sukcesu.

Zainteresowanych odsyłam do dokumentów francuskiej afery „Clearstream” – czytajcie! - coś ciekawego, jak rodzynek, znajdziecie tam na końcu.

A....zapomniałem o naszym bohaterze:

Robert Maxwell w 1991 roku zapragnął się wykapać w morzu, w momencie gdy jego jacht płynął pełną mocą potężnych silników... a że nie był Johnym Weismullerem został w tyle i tyle z niego zostało.

Nie można oszukiwać na raz: morza, Mosadu i komunistów, nie mówiąc o brytyjskim urzędzie skarbowym – można się zachłysnąć.

Tę myśl polecam wielu innym magnatom telewizyjnym, także tym czującym się bezkarnie nad „brudną rzeką”. Ktoś patrzy...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka