Witold Gadowski Witold Gadowski
8613
BLOG

Pali się miła Panno!

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 189

 

 
Kiedyś, po zwycięskich dla braci Kaczyńskich wyborach, obraziłem się na PiS. W żaden sposób nie mogłem pojąć jak można było zawiązać koalicję z „Samoobroną” i Ligą Polskich Rodzin. Proszę mi wybaczyć mocne słowa, ale obie te partie kojarzyły mi się z zachowaniami najgorszego autoramentu i niewyjaśnionymi (dziś już rozumiem to lepiej) powiązaniami z Moskwą.
Obraziłem się wtedy i na wszelkie sposoby racjonalizowałem sobie poparcie (na złość mamie odmrożę sobie uszy)  dla Platformy Obywatelskiej.
 W obu postsolidarnościowych partiach miałem bliskich kolegów. Równie dobrze gawędziło mi się z Janem Rokitą jak też z młodszym od niego ale zdecydowanie bardziej gorącym Zbigniewem Ziobro. Lubiłem rozmowy z dystyngowanym Jarosławem Gowinem. Rząd się zmienił, ale początkowo było jakoś normalnie.
Jednym słowem byłem typową popisowską sierotą. Jak się wkrótce  okazało -  „sierotą obrzyganą”. Były to czasy gdy przy jednym stole zasiadaliśmy na wiele godzin i wiedliśmy niekończące się dysputy, pełne co prawda koleżeńskich szturchańców, ale nigdy nienawiści.
Kiedy dziś na to wszystko spoglądam nie mogę wprost uwierzyć, że działo się to jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
Coś zniszczyło te więzi, coś przerwało tok normalnych kontaktów. Moi znajomi zaczęli być albo „za”, albo „przeciw”, co więcej zaczęli coraz energiczniej wymagać ode mnie jasnej deklaracji.
Zawsze miałem konserwatywne i wolnościowe poglądy, nie lubiłem chodzić w stadzie i nie oglądałem się na idiotyzmy wypowiadane przez komediantów, pseudodziennnikarzy i tym podobne niecnoty.
Zawsze też byłem antykomunistą. Tylko tyle. Chcąc zachować konsekwencję i jaką taką twarz uparcie obstawałem przy tych, zdawałoby się w Polsce oczywistych zapatrywaniach.
I nagle zrozumiałem, że oto ten właśnie rząd, rząd PO rozmydlanej przez postkomunę i dawne służby, jest moim przeciwnikiem. Ten właśnie rząd, de nomine liberalny, ogranicza moją wolność, usiłuje wyraźnie wskazywać mi co wypada, a co nie…
Pal sześć zresztą moje osobiste przygody, nie są ani nadzwyczajne ani odkrywcze
Dziś jednak stałem przed słynnym balcerowiczowskim „zegarem długu” i nagle zrozumiałem, że ktoś (szalony i nieodpowiedzialny minister finansów?) codziennie zadłuża nas na sumę ponad 200 milionów złotych!
Toż to jerychońska góra pieniędzy!
Ludzie, przecież dzieje się to wszystko przy hurra ofensywnej wyprzedaży resztek „rodowych sreber”, które jeszcze naszej gospodarce pozostały.
Jak sprzedamy PGNiG, Lotos, Energetykę, KGHM, resztkę PZU i Orlenu, to dalej będziemy mogli handlować jedynie „Ojcowizną”!
Przez dwadzieścia lat wyprzedawaliśmy wszystko jak leci, dopuściliśmy do powstania tzw Funduszy Inwestycyjnych, które potem szybciutko się wymieszały i w ciszy sprywatyzowały dziesiątki fabryk i przedsiębiorstw.
Patrząc na ten nieszczęsny zegar zrozumiałem, że albo przejedliśmy pieniądze z dotychczasowych prywatyzacji – czyli dobrze już było, albo też pochłonęła je jakaś „czarna (precyzyjniej chyba – czerwona) dziura”.
Dość powiedzieć, że tych pieniędzy dziś nie ma, a nasz kraj jest zadłużony dziesięć razy bardziej niż w czasach Edwarda Gierka.
Nawet to co wtedy Gierek wybudował z kredytów (pamiętacie  słynne Berliety i ciągniki Massey Fergusson?) nasze rządy już zdążyły sprzedać.
Do dziś nie mogę wybaczyć rządowi PiS – u, że zgodził się na przeniesienie budowy gazoportu z Gdańska do Świnoujścia, ale przy tym co dzieje się dziś, to betka.
Przerażony odnoszę wrażenie, że rząd Donalda Tuska i sam premier to ludzie kompletnie nieodpowiedzialni – dosłownie (vide komisja hazardowa) i charakterologicznie.
Kraj jest we władzy bawiących się elektronicznymi zabaweczkami chłopaczków, kopiących piłkę, dąsających się i kompletnie niepoważnych.
Premier rzuca słowa na wiatr, obiecuje i nie spełnia, niszczy zaufanie do państwowych instytucji.
 Tak po prostu nie wolno. To dewastacja państwa i wandalizm w imię polityczki „dobra nasza”, „na koń z synowcem siędziem…”. Tak niszczy się instynkt państwowy Polaków, tak robi się telewizyjne, bezwolne małpy z ludzi. Tak własny kraj traktuje się jak wojenny łup, kolonię, którą należy eksploatować dotąd…aż się nie zepsuje. A potem…?
A kto tam będzie zawracał sobie głowę tym co potem, w Japonii przecież też nikt nie zakładał morderczego tsunami.
Burty naszego statku już jednak ostrzegawczo skrzypią, mamy gospodarczy kryzys jak cholera, ceny szybują jak jaskółki, biedni kredytowcy gryzą palce. Jesteśmy w przededniu poważnego tąpnięcia i nawet takie ekonomiczne niedojdy jak ja już to czują.
Pod stopami drży podobnie jak w Lizbonie i Atenach, i naprawdę nie dajcie sobie wmówić, że wstrząsy, które czujecie, to jedynie elektromasażer z salonu sprzedaży telewizyjnej.
Pal sześć już komuchów, agenturę i rodzinę TVN – tu wali się gospodarka. Tu natychmiast coś trzeba robić!
Trzeba premiera ciupasem zgonić z boiska i zmusić do poważnej rozmowy ze społeczeństwem.
Panie Tusk, proszę nam powiedzieć co zrobicie przez najbliższe miesiące, i nie będzie to „gadka do dziadka” serwowana przez kłamczuchów z pijaru.
Nie będzie to także mruganie okiem w stylu „jakoś sobie przecież poradzicie”, „liczę na was – znam wasze sztuczki”, nie może to być durny program ekonomiczny sprowadzający się do stwierdzenia „pracuję u brata, a brat za robotą lata”!
Dość żartów panie Tusk.
 
P.S. Jak widzicie, ani słowem nie wspomniałem o Smoleńsku i porachunkach z rozplenioną w Warszawie ruską agenturą – to zupełnie inna rozmowa. Tu nic nie zpominamy.
Nie piszę też o zadziwiających aferach i ponownym mieszaniu się” białych kołnierzyków” z gangsterką, o królowania białego proszku na salonach i służalczości policji, to widzę i da Bóg jeszcze opiszę i  pokażę w lepszych czasach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka