Witold Gadowski Witold Gadowski
2762
BLOG

Sprzedawca dywanów z Teheranu

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 21

 

"Kiedy podróżujesz pytaj o rady innych podróżujących, a nie człowieka,  którego kalectwo przykuło do jednego miejsca” - rzadko nadużywam myśli jednego z moich mistrzów, ale dziś postanowiłem na moment zagłębić się w terytorium (może nawet w rozumieniu najnowszego, bezlitosnego Houellebecqa), którego wygląd mało zmienia upływający czas.

Spotkałem znajomą, osobę z naszego punktu widzenia mało przydatną, bo zajmującą się tańcem i bogiem Sziwą. Osoba o ciekawych, wciągających w głąb, błękitnych oczach.

  -  Źle mi w dzisiejszej Polsce – wypaliła bez ceregieli. Udało jej się sprawić, że na moment wstrzymałem filiżankę w jej drodze do ust. Kawa podrapała nozdrza, a niepoprawna Wesna ciągnęła dalej: - Kraj, w którym ludzie przestają wiedzieć kim są i dla kariery nazywają się „Europejczykami”, zupełnie mi nie odpowiada. - zręcznie omijając moje pytające spojrzenie boksowała mnie dalej: - przecież taki „Europejczyk” bez właściwości jest jak szpic zmieszany z rotweilerem, ciągle pies, ale jakiś taki skundlony.

  -  Czy Panią nie obchodzi polityczna poprawność? – zapytałem zaczepnie zaciskając wargi.

  -  Mnie w ogóle nie interesuje polityka, ja po prostu jestem wyczulona na fałsz, w sztuce fałsz i premedytacja zdradzają się od razu i nie ma co zajmować się takimi kłamstwami.

  -  No to Nieznalska i Kozyra...- próbowałem wkroczyć na niebezpieczne wody.

  -  Niech pan da spokój. Koniunkturalne błazenady też nie mogą nawet udawać sztuki – szepnęła z rozbrajająco dziecinnym uśmiechem.

  -  To co psiakość jest pani zdaniem warte uwagi, czego tak nam znowu brakuje, ze pani taka zdegustowana? - nabzdyczyłem się.

  -  A powiem – usiadła wygodniej i zanurzyła łyżeczkę w kremówce nic nie robiąc sobie z tego, że strzępy naszej rozmowy poczęło łowić kilka innych kawiarnianych uszu. Jeden młodzieniec, aż sapnął i z rumianym policzkiem wywrócił wierzchem do góry jakieś brednie Sartrea, chyba nawet czytane w oryginale.

  -   Byłam w Teheranie -

  -  Phiii- wyrwało mi się z rozczarowania. Młodzieniec też jakby zaczął z wywyższeniem łypać. Dziś każdy może być wszędzie i co za osiągniecie, gdzie w tym sztuka?

  -  Byłam w Teheranie i odwiedziłam sprzedawcę dywanów – ciągnęła niezrażona.

  -  No...i? - mruknąłem bez entuzjazmu. - No i znalazłam tam świetny modlitewny dywan, ale nie miałam tylu pieniędzy, aby go kupić....- urwała i pociągnęła łyk kawy z mojej filiżanki, co najwidoczniej nie zrobiło jej żadnej różnicy.

  -  Wtedy sprzedawca powiedział mi, abym koniecznie wzięła ten dywan, a pieniądze przyślę mu przekazem z Polski – katem oka dojrzałem jak usta młodzieńca wygięły się w pogardliwą podkówkę.

  -  Powiedziałam mu, że postępuje nierozsądnie, bo ktoś może go oszukać. Opowiedział mi, że kiedyś sprzedał dziesięć drogich dywanów Anglikowi, który zapłacił mu fałszywym czekiem. Zapytałam czy zawiadomił policje, a on na to, ze nie...- w tym momencie obaj z młodzieńcem i jeszcze jakimś starszym mężczyzną wyglądającym na współczesne wcielenie Felicjana Dulskiego (siedzieliśmy w „Canssoni” na Szpitalnej w Krakowie, więc pewnie siedział w kawiarni zamiast zdzierać zelówki w trakcie spaceru na Kopiec) dosłownie wisieliśmy na jej ustach.

  -  Dlaczego nie? Zapytałam – w tym momencie wszyscy odetchnęliśmy z ulgą

  –  Nie musiałem. Odpowiedział mi ten sprzedawca. Straciłem pieniądze, ale przecież nie będę go ścigał, bo Bóg to jakoś wyrówna – dokończyła.

  -  A pani zapłaciła?! - wystrzeliłem

  -  Pewnie, człowiek mnie może ścigać, ale Bóg... - uśmiechnęła się.

  -  No...- przerwała mi zanim rozwinąłem pytanie.

  -  No i to właśnie jest odpowiedź na pytanie o sztukę – szepnęła i poleciała dalej, bo nie miała już czasu.

  Młodzieniec być może chciał mi posłać kpiące spojrzenie, ale w rezultacie schował swoją książkę i zajął się oglądaniem przechodniów, a Felicjan porozumiewawczo pokiwał podbródkiem, porozumiewawczo ze mną, albo z kelnerka, bo stała za mną z rachunkiem.


 

Już w domu dorwałem małą książeczkę z wytłuszczonymi kartkami i tłumaczeniem Rumiego, dokonanym z angielskiego.

„Miedzy tym, co słuszne, a tym co błędne rozciaga się wielka przestrzeń. Tam się spotkamy (…) Miłujacy Boga nie mają religii, tylko samego Boga...”

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka