Witold Gadowski Witold Gadowski
5356
BLOG

W mojej wiosce wszystko po staremu.

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 49

 


 


 

„Szanowałam pana kiedyś, za to że był pan odważny i obiektywny, teraz uważam, ze przekreśla pan swoje dokonania ślepym radykalizmem” - taki cytat znalazłem w mailu od pewnej osoby, która oburza się tym co wypisuje w swoich notkach.

Słowa poważne, warto je sobie wziąć do serca, a jako, że Wielki Post trwa postanowiłem je przemyśleć. Oczywiście co kogo mogą obchodzić dylematy jakiegoś tam Gadowskiego... – potraktowałem jednak tą, było nie było poważną przyganę, jako punkt wyjścia do przemyślenia szerszego problemu – odpowiedzi na pytanie: co dziś w w Polsce oznacza bycie radykalnym?

Czy potrzeba bycia wolnym, buntowanie się przeciwko politycznie uzasadnianym ograniczeniom już, samo w sobie, jest radykalne?

Czy koniunkturalne trzymanie buzi w ciup, liczenie na profity związane z wyrachowanym milczeniem, jako jedyne, spełnia kryteria rozsądku, przemyślanego spoglądania na rzeczywistość?

A skoro już o rozsądku mowa, to czy brak wyczulenia na propagandowe kłamstwa jest postępowaniem rozsądnym?

Kiedy jadę autobusem, podsypiam, gapię się przez okno, słowem - obdarzam kierowcę dużym zaufaniem, kiedy jednak widzę, ze wykonuje on niebezpieczne manewry i brutalnie stara się uciszyć protestujących pasażerów, to nadal mam spokojnie siedzieć na swoim siedzeniu?

Moje zaufanie ma pewne granice i wiem, ze jeśli nie doprowadzę do zmiany stylu jazdy, lub, wypadku braku reakcji ze strony kierowcy, nie zatrzymam autobusu, nie zmienię kierwocy, to mogę czekać jedynie na katastrofę.

Wtedy, o ile przeżyję, gadanie: - no przecież mówiłem, żeby przestał – nie ma już najmniejszego znaczenia.

Zaufanie ma swoje granice, a działania premiera Tuska coraz bardziej przypominają mi manewry nieodpowiedzialnego kierowcy.

Czy jeśli zdroworozsądkowo wiem, ze tłumienie wolnej wypowiedzi, administracyjna eliminacja mediów opozycyjnych prowadzi do patologizacji ładu demokratycznego w moim kraju, to mam milczeć? Milczeć w imię rozsądku, pozytywnego myślenia na siłę?

A może mam bielmo na oczach, źle definiuję zjawiska? Jestem zaślepiony nienawiścią?

Posłaniem dziennikarza w demokratycznym kraju jest patrzenie silnym, władzy na ręce – czy to już samo w sobie jest radykalizmem?

Jeśli widzę wazeliniarstwo zamiast rzetelności, to mam milczeć?

Jak wytłumaczę się wtedy moim synom, gdy po latach spytają jak wykonywałem swój zawód, jak mogłem zezwolić na spsienie standardów?

Pamiętam, jak w latach dziewięćdziesiątych wiodłem niekończące się spory z Andrzejem Urbańczykiem i nieustannie zarzucałem mu jak oni, dziennikarze PRL, mogli pozwolić na takie upodlenie zawodu. Nawiasem mówiac, wiem że to niepopularne, ale uważałem Andrzeja za interesującego i na swój sposób uczciwego faceta. Ze smutkiem przyjąłem jego śmierć. Był chyba jedynym „komunistą” z którym trącałem się kieliszkiem.

Dziś będąc w sytuacji, gdy pojawiają się symptomy sterowania mediami przez władzę, mam milczeć, milczeć w imię ucieczki przed etykietką radykała?

Czy domaganie się uczciwości i przyzwoitości samo w sobie w środowisku dziennikarskim jest uznawane za radykalizm?

Cóż więc, na miłość boską, tym radykalizmem nie jest?

Prawdę mówiąc z etykietka radykała nie czuję się źle, ale czy tylko tyle wystarczy by chodzić w aureoli radykała, grzać się w jej mitologii?

Czy szacunek do polskiej tradycji, przywiązanie do sentymentalnych często makatek samo w sobie wyczerpuje znamiona radykalizmu?

Czy domaganie się uczciwości wobec kościoła, świadomość jego zasług dla polskiej niepodległości jest radykalizmem?

Czy sarkanie na absurdalne pomysły feministek, gay politykierów i gówniarzy lżących polskie symbole narodowe 11 listopada w Warszawie jest przejawem radykalizmu?

Czy dostrzeganie zagrożeń dla polskiej niepodłegłości płynacych z Berlina i Moskwy jest awanturnictwem?

Czy domaganie się wstania z kolan w sprawie śledztwa smoleńskiego jest oszołomstwem?

Czy protest przeciwko skrajnemu zaangażowaniu politycznemu, agresywnemu niszczeniu poglądów przeciwnych uprawianych przez „Gazetę Wyborczą” i TVN jest czymś wstydliwym, oszołomskim?

Jeśli tak, to istotnie jestem - radykałem, ale łapie się na tym, ze byłem nim od urodzenia.

Może jednak to polski świat, w ostatnich latach tak mocno się przesunął, ze to co kiedyś było normą, oczywistością i instynktem, teraz niepostrzeżenie stało się skrajnością?

Być może nie istnieją już pojęcia normy i wariactwa, służby i prywaty, Polskości i zdrady....

Być może wszystko jest relatywne, a prawda kroczy po krzywej statystycznej.

Jeśli tak, to ja w mojej wiosce, będę żył po swojemu, a wy róbta co chceta.


 


 

P.S.

Mogę wymierać jak mamuty, ale póki co - hi hi - widzę, że jakoś nie grozi mi samotność.


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka