Witold Gadowski Witold Gadowski
4302
BLOG

Równanie Rostowskiego - Tuska. Wersja opisowa

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 48

 


 Komu kibicowałem w dwóch meczach ćwierćfinałowych Mistrzostw Europy? - Trawie! żeby wytrzymała, żeby nie wymiękła.

W czasie meczu pomiędzy Portugalią i Czechami, który rozgrywany był na perle naszego honoru – Stadionie Narodowym, ze zgrozą spoglądałem, jak z każdą minutą gry murawa bezlitośnie odsłania swoją klepiskową podwórkowość.

Mam nadzieję, że tylko ja widziałem płaty trawy wylatujące spod nóg graczy i że tylko moim oczom ukazywało się rosnące błoto i piłkarze przewracający się z powodu potężniejących wyrw w boisku.

Jeśli nie zawodził mnie wzrok, to obrazki takie mogły oznaczać tylko jedno – ktoś znowu coś ukradł!

Jak pamiętacie na trzy tygodnie przed mistrzostwami budowniczowie stadionu wymieniali całą murawę bowiem pan Platini i władze UEFA uznały, ze tamta nie nadaje się ani do gry ani nawet do trenowania.

Mamy najdroższy stadion świata, droższy nawet niż podobne obiekty budowane w Arabii Saudyjskiej i Izraelu, a serce tego obiektu – murawa, zawstydza swoją jakością.

Gdzie podziała się dobra trawa, ta którą należało położyć na stadionie zgodnie z dokumentacją budowy?

Pewnie jest w miejscu bardziej spokojnym, w ogródku Misia Rysia.

Polska stała się ostatnio polem dla nader ciekawego eksperymentu ekonomicznego i matematycznego.

Oto gigantyczne pieniądze (mniej więcej po 12 tysięcy złotych na głowę realnie kosztuje każdy bilet na Euro) wydane zostały na przygotowania do Euro 2012. Radośnie i międzynarodowo budowaliśmy autostrady i stadiony.

Stadiony zbudowaliśmy bardziej, autostrady jakby mniej. Największa nasza duma – Stadion Narodowy wymaga natychmiastowego zamknięcia po mistrzostwach i gruntownego remontu – wielkie mistrzostwa najwyraźniej zmęczyły jego konstrukcję – dach się zacina i ostro przecieka, tynk sypie się tu i ówdzie, schody wzdychają, a murawa, jak już wspomniałem, stopniowo zanika i zmienia się w radosne błotko.

Sedno eksperymentu nie polega jednak na niedoróbkach, które przecież zdarzały się nam w każdej epoce, clou występu tkwi w tym, że gigantyczne pieniądze wypłynęły z budżetu państwa, teoretycznie wydane zostały na sfinansowanie ogólnej budowy budowy, tu jednak nasze władze wprowadziły do prostacko prostego równania pewna zmienną (jakiś ukryty ładunek -  x), który sprawił, że co prawda wydaliśmy większe pieniądze niż inne nacje borykające się z budową stadionów i autostrad, to jednak budowniczowie, którzy teoretycznie powinni utuczyć się jak najtłustsze bąki, ...plajtują.

Co prawda wystąpił Cudaczek - Kiwaczek wraz z Krokodylem Gienią i ogłosili wiekopomnie, że "budowaliśmy, budowaliśmy i...prawie wybudowaliśmy", ale pomimo upłynnionego skarbu wykonawcy splajtowali, zbankrutowali bezczelnie, a cała reszta charczy z braku gotówki.

Czy potrzeba lepszego dowodu na prawdziwość teorii względności?

RACHUNEK ROSTOWSKIEGO - TUSKA (czy też odwrotnie), tak pewnie w przyszłości zwany będzie prowadzony właśnie na naszych oczach eksperyment i jego wynik. Równanie nowej dziedziny - rachunku nieprawdopodobieństwa i niepodobieństwa - do niczego 

Niezwykle kreatywne podejście do skostniałego rachunku ekonomicznego ujawniło jak dynamiczne i bosko nieprzewidywalne konsekwencje tkwią w zwykłej algebrze.

Przy genialnej praktyce panów Sir Rostowskiego i Tuska, z pewna pomocą pani doktor Muchy (osoba z najwyższym cenzusem naukowym w tym gronie), Fermat może sobie w przedszkolu reklamować swoje równanie.

Pochodne naszego rachunku są jeszcze ciekawsze.

Oto  pan Braun, w momencie gdy TVP bije rekordy oglądalności, ogłasza że jego instytucja straci na Euro dziesiątki milionów złotych i najpewniej z tego powodu szybciej splajtuje.

Najbardziej komercyjnym i prestiżowym produktem jaki mamy do zareklamowania, w trakcie przerw w najpopularniejszych meczach, są dwie szlachetne twarze panów od rolnictwa – obie zagadkowo uśmiechnięte, obie szlachetne w rysach i rzymskie w profilach.

Cóż mówią nam te spiżowe, monumentalne i heroiczne w swym dziele oblicza?

Te genialne uśmiechy świadczą pewnie o tym, ze obaj panowie znają rozwiązanie równania Rostowskiego – Tuska, ja jednak z matematyki byłem przeciętny i dziwię się, jak widać, byle czemu.


 

P.S. Kilka tygodni temu pisałem o tym jak sprytną pułapkę zastawił pan premier Tusk na korupcjonistów fundując samorządom budowę Orlików. Opisałem ledwie kilkadziesiąt przypadków, a tu masz – bach – 163 samorządy niedługo dostaną zarzuty karne za Orliki. Brawo – słuszną linię ma nasza Wadza!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka