Witold Gadowski Witold Gadowski
5221
BLOG

Śmietanko, albo figa z makiem.

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 32

 


 

Nie jestem bez winy – przyznaje – maczałem palce w kształtowaniu się tego państwa, piszę: 'tego państwa”, bowiem czuję się w nim coraz bardziej niekomfortowo.

Dokładałem tedy starań ku temu, aby „Solidarność” wygrała z PZPR, potem byłem jednym z tych, dzięki którym Lech Wałęsa został prezydentem.

Przyznaję, że z taką przeszłością nie czuje się teraz zbyt komfortowo, ale gdyby Stwórca od razu wyposażał nas w pełnię doświadczenia i wiedzy, to jakiż byłby sens zdzierania zelówek, próbowania, parzenia sobie palców, wyparzania języka, rozbijania głowy i w ogóle walenia głową w mur?

Zapytacie o powód tak melancholijnie egzystencjalnych dysertacji, cóż – zdarzyło mi się w weekend wziąć udział w dwóch spotkaniach. Oba uzmysłowiły mi, choć na innych pułapach, jak bardzo opresyjne i obce, wobec wielkiej części swoich obywateli, stało się polskie państwo.

Czymżesz jest więc to „państwo” skoro nie gwarantuje poszanowania praw swoich obywateli, czym jest taki twór, jeśli uciska i wyśmiewa – instytucjonalnie – wszystko co jest związane z historią i poszanowanie tradycji polskiego narodu.

Jeśli dzisiejsza Polska, ściślej jej administracyjna i wpływowa tkanka, nie służy polskiemu narodowi, to czy jest to polskie państwo czy tylko złośliwa, postkomunistyczna narośl udająca państwo?

Dość obrazoburcze i radykalne są te moje melancholizmy, czas więc , aby poznać ich kolejne przyczyny.

Jako już rzekłem: w weekend byłem dość aktywny, wziąłem udział w obradach Ruchu Edukacji Narodowej, a zaraz potem spotkałem się z komitetem strajkowym z Krakowskiego Szpitala Psychiatrycznego imienia Babińskiego. Tak więc po kolei.

Ruch Edukacji Narodowej skupił uczestników głodówek przeciwko zmianom w programach nauczania historii. Działacze Ruchu podkreślają, że powołali swoją organizację w reakcji na chamstwo urzędników Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Politykę MEN nazywam chamstwem, bo jeśli nie słucha się postulatów większości rodziców posyłających swoje pociechy do publicznych szkół, jeśli na siłę usiłuje się nastawiać dzieci przeciwko rodzicom – to mamy do czynienia z czystej wody chamstwem i uzurpacją.

W tym miejscu nie przekonają mnie żadne wywody chłystka z dziwną bródką, którego MEN wystawia do mediów jako czołowego ideologa reformy. Komunistyczne praktyki nasza szkoła zniosła mężnie, nie ma więc powodu, aby teraz drzwiami od wychodka znów wpuszczać antynarodowych eksperymentatorów do szkół.

Nikt nie będzie mącił w głowach naszym dzieciom, a skoro państwo opresyjnie i siłowo chce czynić inaczej, to przed takim (podejrzanym) „państwem” należy się bronić!

Po to właśnie powstał Ruch Edukacji Narodowej i chwała jego liderce, dzielnej Jadwidze Chmielowskiej, za jej silę, upór i wiarę w zwycięstwo nad głupim (wersja łagodniejsza) państwem.


 

***


 

Sprawa Szpitala Neuropsychiatrycznego w krakowskim Kobierzynie pokazuje to samo oblicze dzisiejszego państwa, tylko w perspektywie bardziej lokalnej – bardziej klikowej i mniej zideologizowanej niż bezmyślne hołdowanie modzie z jakimi mamy do czynienia w Ministerstwie Edukacji Narodowej. No chyba, że ideologią nazwiemy metniactwo – marksizm – mętniacyzm?

Skoro wszystko już wraca i panuje u nas ogólna moda na vintage, to może restytuować Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu Mętniaczyzmu?

Aaa, pan mówi, że już jest?

Na Wiejskiej?......Eee, to dzienna szkółka zawodowa...Hmm pan pozwoli, że wrócimy do tematu.


 

Szpital w Kobierzynie to żywy pomnik polskiej psychiatrii, jej najpiękniejszych, najbardziej niezależnych kart.

Zacytuję ze strony szpitala, bo ci którzy mieszkają w większej odległości od południa Polski także powinni wiedzieć o czym mowa:


 

„Obiekt wybudowany (na początku XX stulecia, drugi obok podlwowskiego Kulparkowa – przyp WG)w oparciu o koncepcję samowystarczalnego miasta-ogrodu zaliczany był wówczas do najpiękniejszych, najnowocześniejszych i najbardziej funkcjonalnych placówek tego typu w Europie. Na obszarze 52 ha, w ogromnym parku wybudowano kompleks składający się z 15 pawilonów przeznaczonych dla 800 chorych oraz z ponad 40 budynków administracyjnych, gospodarczych, mieszkalnych. Szpital posiadał m.in. własną piekarnię, pralnię, elektrociepłownię, warsztaty techniczne i różnego rodzaju warsztaty terapii zajęciowej; ponadto gospodarstwo rolne i ogrodnicze, budynek teatralny, boisko, kaplicę i cmentarz.”

Szpital przeżywał swoje wielkie dni, jego pracownicy budowali prawdziwą historię polskiej psychiatrii, ginęli – wraz z chorymi w komorach gazowych i na kobierzyńskiej łące – w czasach gdy Niemcy, pod rządami Hitlera, nie widzieli miejsca wśród żywych dla osób chorych psychicznie.

To właśnie w kobierzyńskim szpitalu stypendystka fundacji Forda, profesor Zenomena Płużek (miałem zaszczyt być jej uczniem) wprowadzała do Polski większość funkcjonujących do dziś testów psychologicznych. To kobierzyńscy psychiatrzy dzielnie opierali się naciskowi komunistów, aby masowo – wśród osób źle myślących o komunie – rozpoznawać „schizofrenię bezobjawową”. Kobierzyn nigdy nie dał się użyć do tego draństwa, i był w tym względzie piekna wyspą na mapie demoludowej „ marksistowskiej psychiatrii”.

To właśnie w szpitalu powstała Fundacja Pomocy Chorym Psychicznie imienia profesora Antoniego Kepińskiego, to w szpitalu ukrywali się w latach osiemdziesiątych liczni, ścigani przez system, opozycjoniści. Wreszcie, to dziś w szpitalu pomaga się prawie tysiącu najciężej chorych, najbiedniejszych pacjentów z terenu całej Małopolski.

I naraz Małopolski Urząd Marszałkowski, tu marszałkiem jest brat słynnego księdza Sowy – Marek Sowa, zaczyna przebierać nogami, aby wyzuć szpital z jego największego, obok tradycji i fachowej kadry, majątku – z pięćdziesięciu dwóch hektarów gruntu, który w sam raz nadałby się pod budowę nowoczesnych skupisk apartamentowców, dla nowej klasy panów III RP.

Tą sferą w urzędzie zawiaduje pan z PSL, pan Kozak – w świetle upublicznionych ostatnio rozmów pomiędzy dwoma prominentnymi działaczami tej partii spoglądam na plany marszałka i jego urzędu przez wielkie szkło powiększające.

Nie będę was nudził szczegółami sprawy, bo na to pewnie jeszcze przyjdzie czas (dokładnie spisujemy czyny i rozmowy) nakłaniam Was jedynie do zastanowienia się nad wielkim majątkiem, który przypadkowo wpadł w ręce ludzi, którzy ani o polskiej psychiatrii, ani nawet o historii tejże, pojęcia specjalnego nie mają – potrafią jednak liczyć.

Rzecz polega więc na tym, aby, w imię interesu społecznego, w imię zachowania czegoś co szumnie zwie się tradycją owo liczenie im zdziebko utrudnić, skomplikować, wyprowadzić do rzędu równania z kilkoma niewiadomymi – do takich równać trzeba tęższych głów, a więc proces ulegnie spowolnieniu a może i unieważnieniu.

O jakim procesie mówię? Ano takim w którym czynownicy, choćby tacy jak wymieniony w słynnej rozmowie pan (nomen omen) Śmietanko, nie będą mogli zbyt łatwo spijać nie swojej śmietanki z tego co wspólnie wypracowaliśmy przez wiele pokoleń.

Tu wracam więc do początkowej refleksji – jeśli państwo reprezentowane jest przez panów Śmietanko, to my, jego pełnoprawni obywatele, powinniśmy zrobić wszystko, aby przed patologicznym myśleniem, przed urzędniczą opresją, bronić siebie, swoich dzieci i naszego wspólnego dorobku.

Figę z makiem a nie Kobierzyn dostaniecie nieuki!

Nie wyciągajcie dłoni po nie swoje, bo może się okazać, ze ta dłoń będzie gmerała w nocniku.



 

P.S. Przez kilka lat pracowałem w Kobierzynie i stąd przyznaję sobie moralne prawo do współdziałania z tamtejszą „Solidarnością” i wspomagania ludzi, którzy buntują się przeciwko temu, co ubrano w ładne słowa, co jednak pachnie zawsze tak samo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka