Witold Gadowski Witold Gadowski
1651
BLOG

Człowiek na moście i Buchanan

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 10
opublikowane na stefczyk.info
 
 
 
Czytam, nową na polskim rynku, rzecz Patricka Buchanana „Samobójstwo supermocarstwa, czy Ameryka przetrwa do 2025 roku?” – autor świadomie nawiązuje w niej do słynnej rozprawy Andrieja Almarika „Czy Związek Radziecki przetrwa do roku 1984?”.
Almarik, jak wiemy, zginął w dość tajemniczym wypadku samochodowym w roku 1980, ale jego analiza okazała się niemal prorocza. Buchanan leje mi w żyły sporo pesymizmu, analizuje proces dekompozycji USA, narodu, państwa, cywilizacji. Jest brutalnie szczery i do bólu logiczny. Czytam i zazdroszczę, zazdroszczę Ameryce, że tam dyskusje toczą się na tak ciekawym, pozbawionym propagandy i emocji, poziomie. Są to, rzecz jasna, dyskusje wśród elit. Buchanan może nie mieć racji, ale oponenci odpowiadają mu na podobnym poziomie. Nikt tam nie wysyła go do psychiatryka, nie podważa jego osiągnięć, nie wyszydza prostackimi krotochwilami. Słowem nikt tam, wśród lewicowych elit, nie postponuje autora za sam fakt, że myśli.
A tymczasem w Polsce….no tak – tu zdaje się, że wszystko już wiecie, wszystko to, co chciałbym teraz napisać, w kontekście dyskusji o tragedii w Smoleńsku, o zarządzaniu państwem, czy też o kierunkach pracy obecnego rządu. Tu dyskusja jest niedopuszczalnym grzechem.
Sam naturalnie walę się w piersi, bo niejednokrotnie – wiedziony nagłym wzburzeniem – przekraczam granice kulturalnej polemiki, lubię epitety, łatwe skróty i wytrychy zamiast rzetelnej analizy. Tak – między Bogiem a prawdą – niewiele mnie usprawiedliwia. Sam fakt, że oni tak czynią przecież nie może rozgrzeszać. Problem w tym, że oni, ci którzy powtarzają propagandowe slogany, nie dopuszczają racjonalnej dyskusji, nie chcą jej jakby przeświadczeni o tym, ze nie muszą się wysilać, że sam fakt posiadania siły wystarcza, puentuje wszelkie wątpliwości.
Im wystarcza kapralskie przeświadczenie o słuszności – pamiętacie? – kapral ma zawsze racje, a jak nie ma….
Kiedy podnosimy fakt, ze nierozważnie sprzedano masę krytyczną polskiego systemu finansowego, że głupio, nieroztropnie sprywatyzowano masowy handel, że pochopnie wygaszono produkcję, słyszymy, że wyznajemy jakąś „spiskową teorię dziejów”. Kiedy podnosimy argument, że polskie państwo nie zadbało o to, aby śledztwo smoleńskie zostało porządnie przeprowadzone,( jak to się robi wie każdy policjant z wydziału dochodzeniowo – śledczego), słyszymy, że jesteśmy jakąś „smoleńską sektą”, że uprawiamy „smoleńska religię”. Zamiast argumentów same propagandowe bon moty.
Kiedy ktoś, po wysłuchaniu starannie przygotowanej, analitycznej tyrady, mówi nam ze jesteśmy głupi, mamy krzywe nogi i na pewno ukradkiem dłubiemy w nosie, szlag trafia samoistnie. Emocje buzują. 
Tak niestety, od wielu lat wygląda dyskusja nad stanem polskiej państwowości. Jeśli coś ci się nie zgadza, coś budzi twoje zastanowienie, toś pisior nienawistny i głąb przyrodzony.
Jak długo można w taki sposób rozważać polskie obowiązki w zmieniającym się błyskawicznie świecie?
Markotnie wnioskuję, ze jeśli nie zbuduje się w Polsce rzetelnej płaszczyzny do prawdziwej, wolnej, ale podlegającej etycznym i racjonalnym ograniczeniom, dyskusji, to w niedalekiej przyszłości utracimy nasze państwo. Historia orzeknie, że nie potrafimy nim sterować i ktoś inny będzie musiał to za nas zrobić.
Za wszelkie argumenty przeciwnej stronie nie mogą wystarczyć zdarte już w rzeczywistym użyciu liberalne slogany o „samoporządkującej, magicznej ręce wolnego rynku”, o „konieczności podążania – ślepego i bez refleksji – za prostacko rozumianymi postulatami „modenizacji i unowocześniania” Polaków.
Słabo przy tym słyszę głos instytucji, która w sporze o wartości powinna korzystać ze swego niesamowitego dorobku – Kościoła Katolickiego. Polski kościół zaszył się gdzieś do mysiej dziury, niech zatem nie dziwią nas coraz poważniejsze prowokacje zagończyków  „nowego świata”.
Ot garść refleksji przy lekturze amerykańskiego „prawaka”. Panie Buchanan, to co pan z taka mocą wieszczy tam za oceanem, u nas już przyniosło swoje zatrute owoce. My, w tym rozpadzie, jesteśmy już o wiele dalej.
Tu jednak większość błogo konsumuje paradygmat świata z programu „Big Brother”. Tu ludzie myślą tak, jak spotkany przeze mnie człowiek stojący na Moście Dębnickim, w czasie gdy przez Kraków przelewała się  fala powodziowa.
- Co pan tu robi?
- Czekam, aż pierdolnie.
- No, ale jak pierdolnie, to pan poleci z tym mostem.
- No i ch…j
Ten dialog już gdzieś opisałem, ale ciekawe jak by pan panie Buchanan z takimi ludźmi podyskutował, na przykład o opisanej przez pana  „dekompozycji narodu”?!.
 
 
Witold Gadowski
P.S. książkę Buchanana podarowali mi szlachetni zapaleńcy z wrocławskiego wydawnictwa „Wektory”, tego samego, które wydało słynną już „Wojnę o pieniądz”. Dziękuje.



 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka