Witold Gadowski Witold Gadowski
1975
BLOG

Dziwne imię dla psa.

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 12

 Bardzo dziwne imię dla psa.

 
 
Byłem jego zwierzęciem. Nie traktował mnie nadzwyczajnie. Nie, żeby tam od razu głodził, czy katował. To nie. Po prostu niewiele uwagi zwracał na moje istnienie.
Szwendalem się u jego nogi przez te wszystkie lata. Wąchałem stoczniowe smary i łąki w Arłamowie.
Muszę dodać, że jak na swoje pochodzenie i geny byłem wyjatkowo długowieczny. Wszystkim innym już dawno skonczył się czas, a mój wlókł się niemiłosiernie.
Choć nie zawsze, bo najpierw to było naprawdę ciekawie.
On latał po wsi z nożem i grzmocił dziewuchy, a ja poznawałem zapachy świata, zakradałem się do kurników, latałem za dzieciakami, wrzeszczałem na przejeżdzajace przez naszą wieś rowery.
Potem jakos tak przypadlismy sobie do gustu, że pilnowałem drogi, gdy on włamywał się do sąsiadów, albo sikał do chrzcielnicy w parafialnym kościele.
Tak zacząłem mu towarzyszyć. Nawet kiedyż przywiozł mnie ze sobą do wojska i pokazał swojemu oficerowi. Montował tak jakieś rozruszniki do silników, które pozwalały odpalić w zimie.
Pamiętam jak nocami, z wywalonym jezykiem, niewprawnie gryzmolił coś na małych karteluchach. Raz mi to nawet przeczytał.
 -   Oj bydle, gdybyś ty pojmował jaki ja jestem cwany – mruknął i całą dłonią rozprostował kartkę na stole.
-  Napisałem na tego durnia, co mi na kompanii dał w zęby. Posłuchaj bydle.
 -  Panie poruczniku uprzejmie informuje, że Kajakowski w nocy odmawia pacierz, a w ogóle, to kontaktuje się po kryjomu z jakimś księdzem. Niepewny element i ja na pewno lepiej zdam się na jego miejsce.
No tak, to było dawno. W wojsku.
 
*** 
 
 
Potem działał, rósł, całkiem o mnie zapomniał, a jego dzieciaki ciagnęły mnie za uszy i włóczyły po podłodze.
Zapamiętałem jednak zapach butów tych facetów, co tak często do nas przychodzili. Był taki koński, dziwny, tak jakby sami sobie lali po butach. Przynosili mu pieniądze, czasem coś tam na niego wrzeszczeli.
Buty były jednak różne, wiele lat później, to już były zupełnie inne buty: takie damskie, eleganckie, na szpilce, naperfumowane, męskie wyglansowane, pachnące dobrą bydlęcą albo nawet koźlą skórą. Salutowali mu, kłaniali się w pas.
On lubił zabierać mnie na górę, gdzie w pingla grał z Mietkiem albo tym w czarnej sukni.
Wtedy zauważyłem, że śmieje się inaczej niż dotychczas. Jakoś tak bardziej chrapliwie, jakby czymś się krztusił. Często się złościł, więc nie wchodziłem mu wtedy pod obcas.
Potem było już coraz bardziej nudno. Dzień wlókł się za dniem, jakieś tam łapanie rybek, czasem telewizja, rzadko imprezy, na których zawsze coś skapnęło mi ze stołu. Nie za często jednak, bo zawsze był skąpy, a na stare lata stał się już kłębkiem chciwości.
Ostatni raz wziął mnie ze sobą na ten film, ale już wtedy słabo chodziłem i cały seans przesiedziałem w foyer rzygając do miski.
Teraz przyniosła mnie tu jego żona. Fakt, żadnego już ze mnie nie było pożytku. Wylegiwałem się jeno i trząsłem gnatami w kącie.
Starość dla żadnego stworzenia nie jest łaskawa.
Słyszałem jak ten w kitlu pytał ją:
 
  -   Jak go zapiszemy w papierach?
 
 -   Wie pan, że on nigdy nie miał imienia – usmiechnęła się. Ją to nawet lubiłem, uczuciowa była i hojna. Zawsze miała pod ręką jakieś smakołyki.
 
   -   Jakoś jednak na niego wołaliście – dopytywał.
 
  -  No tak, mąż wołał go „Bolek”.
 
 
Tak mnie wtedy zebrało, zeby przemówić ich jezykiem. Ochh jak chciałbym opowiedzieć to wszystko.
Rzeczywiście wołał na mnie: „Bolek”.
Pan Bóg jednak oddzielil nas od ludzi, nie pozwolił na nasze rozmowy i żadne moje sobacze pragnienie tego nie zmieni. Wszystko o nim wiedziałem i całe to moje mądralstwo zaraz zabiore ze soba do tego kubła, w który wrzucą moje stare truchło.
A może im wcale nie jest potrzebna ta moja drobiazgowa wiedza, o zapachach, smakach, zdarzeniach?
Nie wiem po co ja do cholery tak szczegółowo to wszystko spamiętałem w sobie.
On w końcu nie był taki zły, gdybym ja był na jego miejscu robiłbym to samo.
Zanim podadzą mi ten zastrzyk drażni mnie tylko to wspomnienie, że on na mnie wołał „Bolek”, bo to tak, jakby wszystko co zrobił do mnie się przykleiło i teraz, jak wbiją mi ten cholerny zastrzyk, to wszystko minie, oczyści się, przestanie być...
... własciwie, to od czasów tej wsi byliśmy bardzo podobni do siebie. Ja nie umiałem tylko czytać, ale on przecież też nie za bardzo.
 
 -   Bardzo dziwne imię dla psa – usłyszałem gdy ubrał gumowa rękawiczkę i ukłuł mnie w bok.
 
 -   Takie mu widac pasowało …..- więcej już nie zdążyłem usłyszeć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka