Witold Gadowski Witold Gadowski
2239
BLOG

Nasza Basia Kochana

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 12
Zmarła Barbara Niemiec - legenda małopolskiej "Solidarności". Nie zdązyłem jej doręczyć ostatniego listu...

 

 ... Nie wiem czy takim żółtodziobom jak Ty, dają tam od razu czytać nasze ziemskie gryzmolenie. Znając Ciebie szybko znajdziesz sposób, aby zaszyć się gdzieś w niebieskiej dziurze i wtulić nos w najnowsze wieści z Krakowa.

Otóż Basiu, śniegu dalej nie ma, zmiana władz się nie szykuje, a naszych znajomych coraz mocniej łamie w kościach. W Zarządzie Regionu naszej „Solidarności” coraz więcej siwych głów, kilku naszych ubyło. Normalne dzieje tych, którym jeszcze dane jest oddychac krakowskim smogiem.
Wspominam ciasteczka z własnoręcznie ubitą śmietaną, którymi - tuż przed tegoroczną Wigilią -  uraczyłaś mnie w swoim skromnym mieszkanku na Brodowicza. Mam w telefonie sms, który przysłałaś mi po nowym roku ze swojego „szpitalnego azylu”.
 
 Kurcze, nie zdążyłaś przeczytać „Smaku wojny”, wiem, bo została zakładka w połowie. Baśka, cholera wiesz, że nie jestem zbyt wylewny, ale jak teraz kurcze będą szły sprawy bez Ciebie? Nie mam pojęcia, kto inny pokaże mi tyle mocy, tyle niesamowitej wiary i zaufania w dobroć Pana Boga.
Nie widziałem nigdy tak dzielnej osoby. Bolało Cię już wszystko, a jeszcze zrobiłaś kawkę, herbatę, ciastka ze smietaną, wysprzątałaś mieszkanko na błysk i gadałaś z nami o polityce i jedzeniu.
Ilekroć będę tamtędy przechodził, zawsze wpatrze się w to  Twoje okno.
Dziękuje Ci za wszystkie nasze godziny, kiedy kłóciliśmy się, politykowaliśmy, czasem nawet serdecznie oplotkowywaliśmy naszych znajomych.
Przyzwyczaiłem się, że Kraków, to także nieznośna czasami, uparta, ale jakże prawdomówna i potężna duchem Baśka Niemiec. I co....co teraz?
Nie uśmiechaj się tym swoim lekko nieśmiałym, łobuzerskim uśmiechem. Ja poważnie pytam – co teraz?!
 
 Kto będzie pilnował naszej „Solidarności”, kogo tak będą obawiać się różni krętacze?
Tak wiem, teraz to już nie twoje sprawy. Ty masz te swoje wymodlone niebieskie fatałaszki.
Nie znałem nikogo, kto tak mężnie znosiłby straszliwą chorobę i straszliwe cierpienie, kto tak pogodnie witałby się z bliźnimi. Mówią, ze nie ma ludzi niezastąpionych i pewnie w tym durnym kapitaliźmie tak jest.
 
 W duszy jednak są miejsca, których nikt inny nie potrafi wypełnić.
Wielkąś mi zatem Baśka uczyniła pustkę tym cichym zniknieniem swoim. Zniknieniem, o którym ostatnio – bez zabobonnego lęku – rozmawialiśmy. Tą rozmowę zapamiętam do końca, do momentu, aż tam się spotkamy – no, ale ty wtedy będziesz już pewnie szefową jakiejś tam obłocznej rady. Jak Cię znam to długo w tej niebieskiej bezczynności nie wytrzymasz.
Ciekawe co będzie, jak pozakładasz tam Panu jakieś anielskie związki zawodowe. Oj nacieszy się nasz Pan tam twoją obecnością.
Tylko nam tu smutno, w te styczniowe szarugi.
Cześć Basiu, do zobaczenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka