Witold Gadowski Witold Gadowski
1594
BLOG

Piczka i kiełbasa

Witold Gadowski Witold Gadowski Polityka Obserwuj notkę 9

 Marksiści – leniniści, to były ledwie leniwe prymitywy – chcieli siłą pozaprowadzać najlepszy z ustrojów, no to w końcu sami musieli zająć się okradaniem wielbionej przez siebie klasy pracującej.

Robili tak, bo byli forwarcznymi prymitywami, ich dzieci zrozumiały jednak, że sedno marksistowskiego bebeszenia świata nie tkwi w okupowaniu jakiegoś terytorium i upuszczaniu krwi jego mieszkańcom – sedno marksistowskiego borsuczenia polega na deprawowaniu umysłów, kolonizowaniu ich i okuwaniu w niewolnicze stereotypy. Zakucie łbów w nowe tabu, oto ich pragnienie i cel.
 
Marksiści kulturowi, to nieodrodne dzieci Gramsciego i „Szkoły Frankfurckiej”, najpierw wszystko kulturalnie, na paluszkach... powoli przesuwają granice, mizdrzą się i coś tam za plecami ukrywają, a potem – jak już poczują się mocniejsi – do dalejże palić ksiażki i policję polityczną nasyłać na przeciwników. Marza o tym aby wybatożyć, strzelić po sowiecku w mordę, ale póki nie poczują siły, to jeno tchórzliwie się skradają, udają, że dyskutują.
 
***
 
Takie, myśli już drugi raz, przyszły mi do głowy gdy spoglądałem na wybroczyny tej ich „kultury”.
Teraz powodem była baba z brodą, ale po kolei...
Pierwszy raz myślałem o tym, gdy oglądałem krakowską inscenizację „Drogi do Damaszku” Augusta Strindberga. To, co widziałem, to było zmajstrowane przez Jana Klatę na deskach „Narodowego Teatru Starego” w Krakowie.
Głupie to było i żenująco nieporadne, ale za to jak lizusowsko wciskało się między pośladki eurogendermerii – czyli dzisiejszych bojówek „postępu i nowoczesności”, coraz  bardziej – w swojej zapiekłości i metodach – przypominajacych skrzyżowanie hitlerowskiego (lewicowego przecież) SA i SS, oraz bolszewickiej CzK.
Funkcjonariusz Klata za swoje – pozbawione sensu, ale jakże poprawne – wytwory nagradzany jest genderpieniędzmi i gendernagrodami.
Bezwartościowe intelektualnie wystawienie „Do Damaszku” spełniało wszelkie kryteria ideologicznej poprawności – było obrzydliwe estetycznie, wulgarne intelektualnie i obsceniczne moralnie. Spełniało więc wszelkie kryteria nowego socrealizmu. Było jednak jedynie platonicznym odbiciem tego co teraz nosi się w Europie.
Tak, tak, dziś atakują nas po prostu kanonem nowego socrealizmu, ze ściśle skodyfikowanymi zasadami. Karierę zrobią zatem nawet największe półgłówki, warunkiem jednak jest gorliwe spełnianie nakazów estetycznych i intelektualnych nowego socrealizmu.
Ma być antychrześcijańsko, antyrodzinnie, antyestetycznie i najlepiej jak podleje się to pedalskim sosem.
Taki Klata nie musi się martwić, wystarczy aby – tak jak Andrzej Wajda w „Pokoleniu” według Czeszki, czy też Roman Bratny w „Roku w trumnie”  – szedł po linii partii i gorliwie śpiewał  w chórze genderastów.
Gdy widziałem „Drogę do0 Damaszku” po raz pierwszy chciało mi się wyrzygać na narodową scenę.
***
Drugi raz zemdliło mnie, gdy przypadkowo włączyłem telewizor, a tam na ekranie baba z brodą. Tak się uśmiechała, że musiałem wybiec z pomieszczenia, aby nie upiększyć ekranu natychmiastowo rzuconym na niego pawiem. 
Takie jakieś babie z brodą i wysmarowanymi szminka ustami wygrało „Konkurs Piosenki Eurowizji”, wygrało i drżącym głosikiem wyszeptało, że na tym nie poprzestanie.
To co teraz zrobi?:  – sparzy się z osłem i wystąpi z nim w duecie?
Oto cuś z brodą wygrywa, bo tak się podoba genderastom – takie są nowe tryndy socrealizmu.
Za chwilę intelektualistą zostanie już nie kabewiacki renegat Bauman, a na przykład baba ucharakteryzowana na Feliksa Edmundowicza Dzierżyńskiego i do tego wygra wybory Miss Świata.
Nigdy nie interesowały mnie festyny „Trybuny Ludu”,  na których namiętnie bywał ojciec Moniki Olejnik, czy Andrzeja Morozowskiego, brzydziły mnie zielonogórskie trele w rytmie sowieckich piosenek, na których debiutowała na przykład Katarzyna Szczot, bardziej obecnie znana jako Kayah. Nie muszę więc oglądać neosowieckiego „Konkursu Piosenki Eurowizji”. Kiedyś przecież bolszewicy ruscy, polscy i inni mieli swój konkurs „Interwizji”.
Tamci bolszewicy jednak baby z brodą by nie puścili – klasa robotnicza by tego nie zaakceptowała. Dzisiejsi wyrobnicy neobolszewii – klasa celebrycka, pieją jednak z zachwytu na każdą durną prowokację. Baba z brodą, to akurat numer z arsenału wsiowych głupków, koncept na miarę hrabalowskiego przygłupa Pepka Wyskocza.
Jak widać jednak marksizm kulturowy wżarł już się tak głęboko w mózgi, że wielu kiwało głowami i cmokało: - no co prawda z brodą, ale jak ładnie śpiewa, można nawet powiedzieć, że na swój sposób jest ładna. - tak prawili.
Tak nas głuptaczą, że jak niedługo jednemu z drug,im dadzą w tefauenie zeżreć psie kupsko, opakowane w barwy tefaunenu i podane przez jakąś Pochanke, albo innego Miecugowa, to będzie  cmokał z zachwytu i szczerzył zęby.
Niesmaczne? ...a baba z brodą, jako symbol europejskiej estetyki, to smaczne? Strawne? Piękne?
Miałem się zerzygać, ale zamiast pawia napisałem ten felieton.
Smacznej Conchity Wurst – alias, w pedalskim narzeczu – Piczki Kiełbaski...żryjcie do woli, cioty i wuje rewolucji.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka